Game Over USA

Ten wpis nie będzie dziełem mojej oryginalnej myśli, będzie raczej wybranym przeze mnie zbiorem myśli Peter’a Schiff’a, Jeffrey’a Gundlacha’a oraz Ray’a Dalio, menedżerów wielomiliardowych funduszy inwestycyjnych. Otóż, amerykańska giełda weszła w grudniu 2018 roku w fazę bessy, z której wg Dalio przez dekadę prawdopodobnie nie wyjdzie. Sam grudzień 2018 roku jest drugim najgorszym grudniem w historii amerykańskiej giełdy, zaraz po tym z 1931 roku, czyli z czasów Wielkiej Depresji. Z wykresów widzimy jak na wszystkich trzech indeksach amerykańskich zapala się “krzyż śmierci” i z jaką łatwością przebijają one linie oporu lecąc na południe. A pod nimi “tylko powietrze”…

Skoro jest to drugi najgorszy grudzień w historii giełdy amerykańskiej, to chyba dość logiczną wydaje się myśl, że jednak gospodarka amerykańska nie jest w doskonałej formie, co jest w oczywistej sprzeczności z tym co twierdzą media, Trump oraz bank centralny USA, czyli Rezerwa Federalna (FED).

FED narkotyzował gospodarkę

Po kryzysie finansowym 2008 roku, amerykańską ekonomię w tym giełdę FED potraktował “narkotykami” w postaci dodruku pieniędzy (z 0,8 do 4,5 biliona USD) oraz obniżeniem stóp procentowych do zera (z 5,25%). Dodruk pieniędzy został rozdystrybuowany przez banki, które “rozdawały” je w postaci kredytów. Kredyty brano między innymi na kupno mieszkań, pompując ich ceny. Obniżenie stóp procentowych dodatkowo uruchomiło lawinę kredytów, jako że niskie odsetki nie są amerykanom straszne. Część z tych pieniędzy poszła bezpośrednio i pośrednio na giełdę. Bezpośrednio, bo po prostu kupowano akcje i obligacje za świeżo wyprodukowane pieniądze oraz pośrednio poprzez tani kredyt dla firm, który napędzał ich rozwój, a tym samym wycenę na giełdzie.

Dodruk pieniędzy i obniżenie stóp procentowych jest jak podanie narkotyku. Były one podawane amerykańskiej gospodarce przez ostatnie 10 lat. Zresztą to samo się dzieje w Europie (do grudnia 2018) i Japonii od blisko 20 lat. Czyli aby mieć wzrost gospodarczy, po prostu podawano narkotyk. Dlatego PKB raportowane przez rządy nie jest tym prawdziwym, odzwierciedlającym stan realnej gospodarki.

Kilka lat temu w USA zaprzestano dodruku pieniędzy, a nawet zaczęto je powoli kasować, dodatkowo stopniowo podnoszone są stopy procentowe, podrażające kredyt. Odpowiada to sytuacji wysłania pacjenta na detoks. Skoro podawanie narkotyku działało pozytywnie na amerykańską giełdę i gospodarkę, nie jest możliwe żeby także detoks miał pozytywny skutek. Dzisiaj widzimy pierwsze skutki detoksu. Amerykańskie indeksy spadły w dwa-trzy miesiące po -18% (SP500), -22% (Nasdaq composite), -17% (Dow Jones), -26% (Russell2000) i można uznać, że w grudniu 2018 r. oficjalnie rozpoczęły bessę.

Pogarszające się parametry gospodarki amerykańskiej oraz giełdy raczej na pewno same już się nie podniosą. Oczywistym ratunkiem jest wkroczenie do akcji FEDu z podaniem jeszcze większej dawki narkotyku niż w ostatniej dekadzie. Jak twierdzi Peter Schiff, zwykłe podanie narkotyku nie wystarczy (czyli dodruk i obniżenie stóp procentowych). Dodruk będzie musiał być gigantyczny a stopy procentowe staną się ujemne. Problem jest taki, że zakończy się to najprawdopodobniej przedawkowaniem i śmiercią pacjenta (dolara).

Ilościowa teoria pieniądza

M x V = P x Y to wzór na obieg pieniędzy w gospodarce. M to ilość (w tym dodruk) pieniędzy, V to prędkość pieniądza, czyli jak często pieniądze zmieniają właściciela, P to cena produktów (w tym inflacja), a Y to produkcja w gospodarce (PKB).

Analiza tego równania jest dość prosta. Załóżmy w pierwszym wariancie, że V jest stałe (czyli ludzie kupują tyle samo razy w roku za te same pieniądze) i Y (produkcja) jest stałe, można nawet dla uproszczenia założyć, że V=1 i Y=1. Wtedy powyższy wzór przybiera postać M=P, czyli gdy M rośnie to P rośnie, a gdy M spada to i P spada. Co to oznacza? Rosnące M oznacza dodruk pieniędzy. Ale już wiemy, że wtedy także P rośnie, czyli rosną ceny. Oczywiście nazywamy to inflacją. Oznacza to, że dodruk pieniędzy może bezpośrednio powodować inflację.

Ale teraz załóżmy (kolejny wariant), że V (prędkość) i Y (produkcja) nie są stałe. Załóżmy, że ludzie się boją i nie chcą wydawać pieniędzy (gromadzą je). Wtedy V (prędkość pieniądza) może spaść do zera (ekstremalne założenie). Skoro, V=0 to znaczy, że lewa strona równania M x V =0, a tym samym także prawa strona równania P x Y = 0. Możemy dodrukować nawet nieskończoną ilość pieniędzy M, przy V=0 nic to nie da (lewa i prawa strona równania będą wynosić zero).

Co oznacza, że P x Y=0? Są dwie możliwości: albo P=0 albo Y=0. Gdy P=0 oznacza to spadek cen (do zera), czyli deflację. Y=0 to spadek produktu krajowego brutto do zera. Wiem, że robię tutaj bardzo mocne założenia, czy uproszczenia. Wydaje mi się, że PKB zazwyczaj mało się zmienia (kilka procent rocznie na plus czy minus), a jego spadek do zera jest niemożliwy. Ponieważ zmienia się on stosunkowo mało, możemy założyć ze jest stały i wynosi Y=1. Dlatego skupmy się na spadających lub rosnących V i P.

Stagflacja

Jak będzie wyglądać przedawkowanie przez FED? W najbliższej recesji ludzie zaczną się bać, będą gromadzić pieniądze, mniej wydawać, dlatego prędkość pieniądza V będzie spadać. Ponieważ Y=1 i na chwile załóżmy brak dodruku (M=1), to i nasze P (ceny) zaczną spadać zgodnie ze wzorem V = P. Zaczną spadać ceny domów, zaczną spadać ceny akcji oraz wszelkie inne ceny. Aby temu przeciwdziałać FED nadrukuje dużo pieniędzy (M wzrośnie) i wpuści je do systemu. Skoro w poprzedniej recesji nadrukował około pięciokrotnie więcej pieniędzy niż przed nią, nic nie stoi na przeszkodzie aby to powtórzyć. Przy spadającym V, rosnące za sprawą FEDu M mogą się zrównoważyć (M x V = stałe = P). Dlatego przez jakiś czas P (ceny) może nawet na dodruk nie zareagować. Gdy już ludzie oswoją się z recesją zaczną wydawać pieniądze, czyli zwiększą V. Uwolnią tym samym cały potencjał skumulowany w dodruku pieniędzy M. Bardzo szybko może pojawić się inflacja, a nawet hiperinflacja. Wtedy P (ceny) eksploduje. Prawdopodobnie równolegle Y (PKB) będzie spadać, czyli gospodarka będzie się zapadać (przy rosnącej inflacji). Nazywamy to stagflacją. Opisany powyżej scenariusz jest jednym z najbardziej prawdopodobnych w oczach wielu poważnych analityków i menadżerów funduszy inwestycyjnych.

Wydaje się, że jakąś wersję takiego scenariusza zakłada nawet sam Warren Buffet, najbardziej znany inwestor w dziejach. Jego pozycja w pieniądzu to około 120 miliardów dolarów, których z jakiegoś powodu nie inwestuje w akcje, obligacje i inne instrumenty. Można się tylko domyślać, że może przewiduje on krach i zakupy w dołku. Z drugiej strony gdyby miała być inflacja czy hiperinflacja posiadanie pieniędzy, czy oszczędności w pieniądzu to nie za dobry pomysł.

Inflacja oznacza także spadek wartości (siły nabywczej) dolara. A skoro dolar wykazuje anty-korelację ze złotem, spadający dolar oznacza rosnące ceny złota. Zaczynająca się bessa na amerykańskiej giełdzie, najprawdopodobniej oznacza hossę na srebrze i złocie.

Wydaje się, że sytuacja w USA zaczyna być beznadziejna. Jeśli FED nie poda narkotyku w postaci dodruku i niskich stóp procentowych, zarówno gospodarka jak i giełda zawalą się i nadejdzie wielka recesja. Jeśli FED poda narkotyk, będzie musiał podać go dużo. To zakończy się stagflacją, hiperinflacją i/lub zniszczeniem dolara. Game Over USA (przy naszej jednak ogromnej sympatii).


Zawarte w tym wpisie informacje nie są rekomendacją w rozumieniu ustawy z dnia 10 lutego 2017 r. o zmianie ustawy o obrocie instrumentami finansowymi oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. 2017 poz. 724), lecz są informacją edukacyjną. Dobór aktywów do własnego portfela inwestycyjnego leży po stronie Czytelnika.

4 odpowiedzi na “Game Over USA”

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.