Powiększa się ocean obligacji z “ujemnym zyskiem”

(rysunek na podstawie Financial Times)

Gdy oszczędzamy pieniądze i je inwestujemy, spodziewamy się zysku z inwestycji. Gdy kupujemy lokatę chcemy “zarobić pewne kilka procent”. Podobnie jest z obligacjami. Niestety żyjemy w czasach, gdy obligacje zaczynają “płacić ujemny zysk”. Ujemny zysk, czyli co? Czyli to my dokładamy do interesu, płacimy za to, że komuś użyczamy naszych pieniędzy. Na przykład Niemcy emitują dziesięcioletnie obligacje o nominale 100 euro i zerowym kuponie (0% zysku), które można kupić obecnie w cenie 107,34 euro, a po dziesięciu latach otrzymamy równe 100 euro. Czyli w 10 lat tracimy 7,34 euro (-0,71% rocznie). Kto to w ogóle kupuje?

Niemiecki rząd ma zamiar wyemitować takie obligacje o łącznej wartości 2 bilionów euro. Gdy dodamy do tego niemiecką inflację na poziomie 1,5% (czyli odejmiemy ją od już ujemnego oprocentowania), to otrzymamy realne oprocentowanie niemieckich obligacji na poziomie -2,2%! W Polsce i Stanach Zjednoczonych mamy dodatnie nominalne oprocentowanie na dziesięcioletnich obligacjach (odpowiednio 1,77% i 1,56%), jednak przy inflacji 2,9% i 1,8%, zarówno polskie, jak i amerykańskie obligacje efektywnie mają realne ujemne oprocentowanie.

Na świecie mamy obecnie ocean obligacji o wartości około 16 bilionów dolarów (obrazek powyżej), które mają nominalne ujemne oprocentowanie i ich liczba gwałtownie rośnie — w październiku 2018 roku było to około 6 bilionów dolarów. Gdy dodamy do tego inflację, to realne ujemne oprocentowanie dotyka obligacji o wartości kilkudziesięciu bilionów dolarów. Przypomnijmy, że łączna wartość  światowych obligacji ledwo przekracza 100 bilionów.

Więc kto to w ogóle kupuje? Okazuje się, że jest kilka powodów, dla których instytucje finansowe muszą kupować takie obligacje: 1) Banki centralne chcą lub muszą stymulować gospodarkę — drukują pieniądze z powietrza, a następnie kupują za nie obligacje, generując popyt, a tym samym podnosząc ich cenę, jednocześnie obniżając oprocentowanie. 2) Instytucje finansowe takie jak fundusze, ubezpieczyciele, czy banki są zobligowane do zakupu pewnej ich ilości. 3) Finansowy świat zaczyna robić się co najmniej “dziwny”. Inwestorzy uciekają od akcji w kierunku “bezpieczniejszych” obligacji. Myślą sobie “w obligacjach stracę co najwyżej kilka procent”, zamiast np. 80% podczas nadchodzącego krachu.

Metale szlachetne, w tym głównie złoto pokazują nam, że w świecie finansów coś się dzieje. Inwestorzy uciekają do bezpiecznych przystani. Uaktywnił się popyt na złoto, srebro i obligacje. A to winduje ich ceny do góry. Złoto dopiero co pobiło rekord wszech-czasów w polskiej walucie — 6000 złotych za jedną uncję.

 

 

 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.