Wojna handlowa USA-Chiny w ostatnich dniach rozgorzała na dobre. Amerykanie wprowadzili 25% cła na kolejne produkty sprowadzane z Chin warte 200 miliardów dolarów, myśląc że zniwelują tym swój deficyt handlowy z Chinami. Prawda jest inna i w końcu nawet inwestorzy się połapali. Za nowe cła zapłacą nie Chiny, tylko amerykańscy konsumenci, gdyż najprawdopodobniej firmy przerzucą na nich 25% wzrost cen. Jako że typowych Amerykanów na niewiele stać zapewne zmniejszą oni konsumpcję, co wpłynie negatywnie na zyski spółek, a tym samym na wycenę akcji na giełdach. Dlatego od tygodnia obserwujemy już 5-6% spadki w USA.
Prezydentowi Trumpowi od dawna nie podobało się to, że USA kupuje w Chinach więcej rzeczy niż im sprzedaje. Miesięcznie do Chin płynęło o kilkadziesiąt miliardów dolarów więcej niż tych z Chin do USA. Dlatego około rok temu Trump rozpętał wojnę handlową. Wprowadził 10% cła na produkty wartości 200 miliardów oraz 25% cła na dobra wartości 50 miliardów dolarów.
Na początku maja Trump uraczył nas dwoma twittami:
Co możemy zgrubnie przetłumaczyć jako:
Przez 10 miesięcy Chiny płaciły do USA (??? bzdura) 25% cła na dobra high-tech o wartości 50 miliardów dolarów oraz cła 10% na dobra wartości 200 miliardów dolarów na inne towary. Płatności te są częściowo odpowiedzialne za nasze wspaniałe wyniki gospodarcze. Cła 10% zamienią się na 25% w piątek (10 maja 2019 r.). Dodatkowe towary wysyłane do USA o wartości 325 miliardów dolarów na razie pozostają nieopodatkowane, ale wkrótce oclimy je na 25%. Cła wypłacane do USA (??? znowu bzdura) miały niewielki wpływ na koszt produktów i były głównie ponoszone przez Chiny (hahaha). Negocjacje nad umową handlową z Chinami toczą się zbyt wolno, gdyż próbują ją oni renegocjować. Mówię Nie!
Od tygodnia rynek amerykański pokazuje co o tym myśli:
A Trump dalej swoje:
Co możemy znowu zgrubnie przetłumaczyć jako:
Prowadzimy rozmowy z Chinami w bardzo sympatyczny sposób – nie ma absolutnie po co się spieszyć – skoro 25% cła są teraz wypłacane do USA przez Chiny (???) dla produktów o wartości 250 miliardów dolarów. Te ogromne sumy płyną bezpośrednio do Skarbu USA…
Rozpoczęliśmy proces wprowadzania dodatkowych 25% ceł na pozostałe produkty warte 325 miliardów dolarów. USA sprzedaje do Chin produkty o wartości tylko 100 miliardów dolarów, czyli mamy dużą nierównowagę. Za cła o wartości ponad 100 miliardów dolarów, które zbieramy od Chin będziemy kupować produkty rolne od naszych wspaniałych rolników i to w większych ilościach niż Chiny robiły to kiedykolwiek. Następnie będziemy wysyłać je do biednych i głodujących krajów w formie pomocy humanitarnej. W międzyczasie będziemy nadal negocjować z Chinami w nadziei, że znowu nie będą się starać renegocjować umów.
Cła sprawią, że nasz kraj stanie się znacznie silniejszy, nie słabszy. Usiądźcie wygodnie i patrzcie! W międzyczasie Chiny nie powinny renegocjować umów z USA na ostatnią chwilę. To nie jest administracja Obamy lub administracja “Śpiącego Joe (Bidena, wiceprezydenta za czasów Obamy)”, który pozwolił Chinom uciec od “morderstwa!”
Jaki tu jest problem? Problem jest taki, gdy z statek z produktami z Chin dociera do USA, to amerykańskie firmy, które kupiły lub wyprodukowały te produkty w Chinach płacą cła. Jeszcze raz: Cła płacą amerykańskie firmy. A te z pewnością będą musiały przerzucić te dodatkowe koszty na konsumentów. Taki przepływ pieniędzy potwierdził nawet doradca ekonomiczny Trumpa w Białym Domu — Larry Kudlow w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CNBC.
Ameryka niby jest wspaniała, kraj wielkich możliwości… ale to już raczej przeszłość. Aż 38 milionów ludzi żyje tam poniżej progu ubóstwa otrzymując kartki żywnościowe, a sklepy znikają na potęgę — do kwietnia ponad 6000 sklepów. Na YouTubie możemy znaleźć wiele filmów jak znikają całe miasta (np. link).
Cła, które tylko pogorszą słabą sytuację Amerykanów, mogą okazać się gwoździem do trumny amerykańskiej gospodarki. Jest też inna teoria. Trump usilnie próbuje zmusić Bank Centralny (FED) do obniżenia stóp procentowych i dodruku pieniędzy. Zaostrzając wojnę handlową, spowoduje spadki na amerykańskiej giełdzie (które nota bene właśnie obserwujemy), co zmusi FED do ratowania sytuacji właśnie przez obniżkę stóp procentowych (“darmowy” kredyt) oraz dodruk pieniędzy (“dostępność” taniego kredytu).