Rząd kraju który ma deficyt budżetowy (brak pieniędzy na wszystkie wydatki w danym roku) pożycza pieniądze aby załatać dziurę budżetową. Taka “pożyczka” odbywa się w postaci emisji obligacji skarbowych. Ministerstwo Finansów w Polsce lub Departament Skarbu w USA sprzedaje obligacje na aukcjach. Kto wygrywa aukcje otrzymuje obligacje, a rząd otrzymuje pieniądze. Jednak rząd od pożyczonych pieniędzy płaci odsetki. Ponieważ rząd nie ma własnych pieniędzy, poza emisją obligacji pokrywającą deficyt budżetowy, musi wyemitować więcej obligacji aby zapłacić odsetki od poprzednich obligacji…
Kto kupuje takie obligacje? Obligacje kupują zazwyczaj kraje, które… mają za dużo dolarów! Jak można mieć za dużo dolarów?!? Weźmy dla przykładu Chiny. Chiny są największym producentem i eksporterem świata. Swoje wyroby wysyłają do większości krajów. Jeśli sprzedają coś do USA otrzymują dolary. Dużo dolarów. Aby się ich “pozbyć” kupują obligacje emitowane przez USA, a w zamian dostają odsetki – swoista inwestycja na ogromną skalę. Z łącznej kwoty 15,5 biliona dolarów długu w obligacjach USA, Chiny mają go najwięcej 1,178 biliona, natomiast drugie w kolejce Indie mają 1,03 biliona (Polska posiada obligacje USA na około 40 miliardów dolarów). Tak na prawdę to te kraje głównie finansują dobrobyt USA.
Od dekady postępuje jednak de-dolaryzacja na świecie, państwa nie chcą już używać dolara. Jego udział jako waluty rezerwowej spada z 66% w 2012 roku do ok. 60% w roku 2018. Sankcje nakładane na inne kraje przez USA, wojny handlowe i inne “wybryki” Trumpa, zaczynają odciskać się negatywnie na relacjach światowych. Rosja pozbyła się większości obligacji USA, spada ich liczba w posiadaniu Chin i Indii. Czyli wszystkie te kraje wyprzedają obligacje.
W tym samym czasie Departament Skarbu USA na pokrycie dziury budżetowej i odsetek od wcześniej wyemitowanych obligacji emituje kolejne obligacje. Nie dość, że wszyscy je sprzedają to nie ma kto ich kupić!!! Na ostatnich aukcjach (od października) ciężko było je sprzedać.
Jeśli nikt nie kupi obligacji, ostatnią deską ratunku będzie Amerykańska Rezerwa Federalna (FED). Wydrukują “tyle dolarów ile potrzeba z powietrza” i skupią obligacje. Jest tylko jeden problem. FED także pozbywa się wcześniej kupionych obligacji, gdy ratował amerykańską gospodarkę po kryzysie finansowym 2008 roku.
Jest wielce prawdopodobne więc, że FED będzie musiał zmienić kierunek działań. Od około trzech lat powolutku wyprzedawał obligacje, a pieniądze kasował (bo za dużo ich “nadrukował” po 2008 w trzech etapach luzowania ilościowego). Bardzo możliwe zatem jest, że FED będzie musiał w całkiem niedalekiej przyszłości podjąć się kolejnego, czwartego, luzowania ilościowego, a za nowo “nadrukowane” pieniądze skupi obligacje z rynku.
Jest tylko jeden problem. A nawet kilka. Parametry ekonomiczne USA wskazują na to, że maksimum rozwoju już jest za nami. Jeśli jednak PKB nie przyrasta, a przyrasta ilość drukowanych pieniędzy, to spowoduje to większą inflację. A ta może wymknąć się spod kontroli. Aby ją kontrolować FED może podnieść stopy procentowe (od trzech lat powoli podnosi), od których bezpośrednio zależą odsetki od obligacji. I koło się zamyka. Bo skoro trzeba zapłacić więcej odsetek od istniejących obligacji, trzeba ich więcej wyemitować na pokrycie odsetek, a FED musi dodrukować więcej pieniędzy aby je skupić… W tym samym czasie wartość dolara będzie spadała do zera.